poniedziałek, 30 listopada 2009

Znalezione w sieci... suknia ślubna

Z cyklu dziwne suknie ślubne - suknia kibica. Już kiedyś pisałem o weselu kibica. Tym razem ponownie chodzi o koszykówkę, panna młoda widocznie była wierną fanką Allena Iversona i drużyny Sixers.


żródło: Double Chinns

piątek, 27 listopada 2009

Wesele z poprawinami czy bez?


Kiedyś wesela kończyły się tydzień po ślubie. Czy dzisiaj jest to możliwe? Nikt z nas chyba sobie tego nie wyobraża. Zastanawiamy się raczej, czy w ogóle wyprawić poprawiny.

Zdarza się tak, że nie ma możliwości zorganizowania poprawin w sali, jeśli mamy wesele w piątek, a lokal na sobotę jest już zarezerwowany na inne wesele. Podstawową przeszkodą są jednak dodatkowe koszty, na które para młoda lub ich rodzice, nie mogą sobie pozwolić. Warto podkreślić, że koszty poprawin są stosunkowo niewielkie w porównaniu do wszystkich ślubnych wydatków. Dlatego jeśli bardzo nam na nich zależy, można poszukać rozwiązania w postaci rezygnacji z jakiegoś elementu na rzecz poprawin w sali weselnej. Jeśli jednak nie możemy sobie na to pozwolić, bardzo popularne jest przyjęcie w ogrodzie, często połączone z grillowaniem. Można wtedy jak najbardziej wykorzystać jedzenie i napoje, które zostało z wesela, nie ponosząc dodatkowych wydatków. Nie ulega jednak wątpliwości, że poprawiny w sali weselnej to bardzo dobre rozwiązanie pod względem organizacyjnym. O wszystko zadba obsługa, a my możemy kolejny dzień bawić się i świętować już jako małżeństwo.

Dużym plusem takiego przyjęcia jest luźniejsza atmosfera. Para młoda może swobodnie porozmawiać z gośćmi, spokojnie zjeść i pić toasty. Można zaprosić znajomych, których nie mogliśmy gościć na weselu.

Są pary, którym wystarczy zabawa na weselu i nie widzą sensu wyprawiania drugiego przyjęcia. Taki wybór trzeba uszanować, to w końcu wesele państwa młodych.

Ana

Lista przebojów na wesele i poprawiny (3)

Kolejne 10 piosenek idealnych na wesele. Ostatnio były spokojne, teraz coś żywszego.

Love System - Hej wesele
Kosmofski i Muniek - Taniec weselny
Kayah & Bregovic - Prawy Do Lewego
Golec uOrkiestra - Szarpany
Brathanki - Gdzie ten , który powie mi
Ricky Martin - Maria
Bellini - Samba De Janeiro
Kool & The Gang - Celebration
Rednex - Cotton eye Joe
Elton John - I'm Still Standing

środa, 25 listopada 2009

Z kim iść do ołtarza, z ojcem czy narzeczonym?

Od dzisiaj bloga pomoże mi prowadzić moja dobra koleżanka Ana. Będzie pisać cykl „Pytanie dnia”, czyli będzie odpowiadać na różnego typu pytania dotyczące ślubu i wesela. Na razie pytania wymyślamy sami, ale zachęcamy was do wpisywania pytań w komentarzach lub przesyłania ich na miala: albert@szukamnaslub.pl. Ana zawodowo nie zajmuje się branżą ślubną, ale ma w tej kwestii spore doświadczenie i wiedzę. Ma za sobą nie tylko własny ślub, ale również pomagała swoim trzem siostrom i kilku koleżankom w organizowaniu tej ważnej uroczystości.



Z kim iść do ołtarza, z ojcem czy narzeczonym?

Coraz więcej par decyduje się na to, żeby ojciec prowadził córkę do ołtarza. Towarzyszy temu wiele emocji i wątpliwości czy to dobry wybór. Symboliczne oddanie córki wybrankowi jej serca jest piękne, ale nie zawsze musi odbywać się tak oficjalnie. Wybierając pójście do ołtarza z ojcem, musimy pamiętać o kilku kwestiach. Niektórzy uważają, że narzeczony pozostawiony przy ołtarzu, może czuć się nieco mniej doceniony w tym dniu, a przecież to również jego ślub. Nie jest to oczywiście prawdą, gdyż takie wejście narzeczonej jest bardzo uroczyste i podkreśla powagę wydarzenia. Kolejny problem, który może się pojawić, to kwestia wejścia pana młodego do kościoła. Dobrym rozwiązaniem jest wejście ze świadkami, z dziećmi lub swoimi rodzicami. Dyskutować można, czy ojciec powinien prowadzić córkę do ołtarza, w przypadku gdy narzeczeni już dawno ze sobą mieszkają. Wtedy symbolika oddania córki wydaje się bezsensowna. Pozostawiam to do przemyślenia każdemu z was, ponieważ jest to bardzo osobista sprawa. Nie zapominajmy, że wejście do kościoła razem z narzeczonym jest niezwykle wzruszające dla samej pary, ich rodziców, jak i wszystkich gości już zgromadzonych. Są pary, które nie wyobrażają sobie innej możliwości, niż wejść razem jako narzeczeni, a wyjść jako małżeństwo. Najważniejsze, aby wspólnie podjąć decyzję, czy do ołtarza iść z ojcem, czy z narzeczonym.
Ana

wtorek, 24 listopada 2009

Ślubna szopka

Na początku mojej przygody z branżą organizacyjną, miałem okazję brać udział w ślubie pewnego niemieckiego artysty. Jeśli dobrze pamiętam był on reżyserem filmów (takich ambitnych), malował też obrazy. To był jego czwarty ślub i tym razem wybranką jego serca była Polka, a ślub odbywał się w Polsce niedaleko granicy z Niemcami. Było to duże przedsięwzięcie, a organizator przyjęcia (Niemiec) znał się z moim szefem, dlatego my mu pomagaliśmy jako „miejscowi”. Ceremonia ślubna odbywała się w plenerze i miała wyglądać dokładnie tak jak zaplanował ją sobie pan młody. Przede wszystkim była w stylu lat 50-tych. Goście bezwzględnie musieli się temu podporządkować. Ja między innymi miałem za zadanie stać przy wejściu na teren, gdzie miała odbyć się ceremonia i sprawdzałem czy są odpowiednio ubrani. Dostałem wytyczne i jeśli ktoś ich nie spełniał, nie mogłem go wpuścić. Jako można było się spodziewać, nie wszyscy przyszli w stylowych strojach z lat 50-tych. Były kłótnie, ale nie mogłem nikogo wpuścić kto nie spełniał kryteriów. Jedną parę przepuściłem, uznając, że ich ubiór się nadaje. Po chwili przybiegł pan młody z pretensjami jak mogłem ich zaakceptować. Trzeba było ich wyprosić i zasugerować zmianę odzienia. Naprawdę nie było lekko.

Osobiście tego nie widziałem, ale także wobec swojej małżonki miał on pretensje o zły ubiór. Wychowana w tradycyjnej polskiej rodzinie panna młoda dopiero tuż przed ślubem pokazała mu swoją suknię. On natomiast uznał, że się nie nadaje. W efekcie, poszedł ze swoim krawcem do osobnego pokoju i przerabiali suknie. Przez to ślub opóźnił się o ponad godzinę. A ja i pozostali ludzie zajmujący się obsługą musieliśmy zapewniać gości, że wszystko jest w porządku i już niedługo państwo młodzi się pojawią.

Kiedy już przebrnęliśmy przez wszystkie problemy związane z ubiorem (na szczęście z dekoracjami nie było tyle zamieszanie, ponieważ już wcześniej wszystko było przygotowane), przyszedł czas na ślub. Chyba 10 kamerzystów filmowało ten moment. Ale już po pierwszych słowach urzędnika stanu cywilnego i tłumacza, pan młody zaczął do nich krzyczeć, że mają przestać kręcić. Okazało się, że tłumacz nie ma od odpowiednio dobrej dykcji i pan młody zażądał zmiany. Zanim pojawił się nowy tłumacz minęło sporo czasu. W końcu przyjechał, został zaakceptowany i rozpoczęło się.

Kolejny problem pojawił się gdy pan młody nie mógł założyć obrączki swojej wybrance. Co chwilę krzyczał „cięcie” i powtarzali to jeszcze raz. Ostatecznie płynnie wyszło to dopiero przy czwartym podejściu.

Pod koniec ceremonii pan młody popłakał się. Wszyscy myśleli, że autentycznie się wzruszył. Ale po chwili przestał, gdy zobaczył, że pod złym kątem jest filmowany w tym niezwykłym momencie. Dlatego dał wskazówki kamerzyście po czym kazał urzędnikowi jeszcze raz powtórzyć słowa „ogłaszam was mężem i żoną” i ponownie się rozpłakał.

Bardziej to przypominało plan filmowy niż prawdziwy ślub. To było naprawdę dziwne. W przyjęciu weselnym już nie braliśmy udziału, ale domyślam się, że też dublowali niejedną scenę. Od tego czasu minęło już dużo czasu, ale tego ślubu nie da się zapomnieć. Mimo że potem brałem udział w ogromnej ilości ślubów i wesel, nigdy nie spotkałem już na tak ekstrawaganckiego pana młodego.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Znalezione w sieci... nietypowy tort weselny

Może mało to romantyczne, ale na pewno oryginalne. Ciekawe tylko kto chciałby mieć taki tort na swoim ślubie, zwłaszcza ten drugi :)

The Disaster Wedding Cake


Murder Wedding Cake


źródło: Austin Wedding Blog

Film ze ślubem w tle: "Uciekająca panna młoda"

Rozpoczynam nowy cykl "Film ze ślubem w tle". Będzie o filmach fabularnych, w których ślub lub wesele są ważnym elementem (jeśli nie najważniejszym). Tak więc, zaczynam...



Uciekająca panna młoda (Runaway Bride)
premiera: 1999
reżyseria: Garry Marshall
scenariusz: Josann McGibbon
w rolach głównych: Julia Roberts, Richard Gere

Opis (źródło: filmweb.pl)
Maggie Carpenter (Julia Roberts) już trzy razy uciekała sprzed ołtarza, wprawiając w osłupienie niedoszłych mężów. Jest ładna, sympatyczna, powszechnie lubiana i ma powodzenie u mężczyzn, ale ciągle nie może się zdecydować na tego jedynego. Mieszkańcy rodzinnego miasteczka zastanawiają się, kiedy w końcu kapryśna panna młoda włoży obrączkę. Tymczasem o "uciekającej pannie młodej" dowiaduje się przypadkowo Ike Graham (Richard Gere), nowojorski dziennikarz. Postanawia napisać o niej artykuł.