czwartek, 28 stycznia 2010

Poszukiwanie sali weselnej

Witam wszystkich po dłuższej przerwie. Trochę zaległości miałam na uczelni, czas sesji się zbliża, więc jest co robić, a czasu wciąż za mało :)

Ostatnio pisałam o targach ślubnych, na które wybraliśmy się w okropnym mrozie. Dzisiaj na szczęście dużo cieplej, ale za to sypnęło świeżym puchem :)

Od czasu targów nasze przygotowania nie posunęły się w zawrotnym tempie. Przejrzeliśmy ulotki, ale konkretne decyzje wciąż przed nami. Zaczniemy od zrobienia wstępnej listy gości, żebyśmy wiedzieli na ile osób musimy szukać sali. Pewnie będzie około 80 gości. Marzy mi się sala z ogrodem, tak żeby goście mogli wyjść na świeże powietrze i chwilę odetchnąć. No i potrzebujemy miejsca noclegowe dla rodziny Michała. To jeden z najważniejszych naszych warunków. Na razie zastanawiamy się nad pałacem w Iwnie. Korzystna oferta cenowa menu, tylko pokoje trochę drogie... Zobaczymy jaki będzie kolejny typ :)

źródło: http://www.palac-iwno.pl/

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Oceń "Weselcie się!!"

Blog „Weselcie się!!” tworzę wraz z Aną i Elką z myślą o Was, narzeczonych przygotowujących się do ślubu. Chciałby, aby był on dla Was jak najciekawszy dlatego proszę o głosowanie, co dla Was jest najbardziej ciekawe, czego chcielibyście więcej. Czekam także na komentarze z opiniami i może jakimiś sugestiami, co jeszcze powinno znajdować się na blogu.

Jak na razie na blogu możecie znaleźć:

Pytanie dnia, czyli porady dotyczące różnych kwestii związanych z organizacją ślubu i wesela
Historie ślubne, czyli historie z wesel i ślubów, które organizowałem
Lista przebojów na wesele i poprawiny, czyli piosenki najbardziej pasujące na te uroczystości
Galeria sukien ślubnych, myślę też o innych galeriach, czyli dużo zdjęć i inspiracji
Znalezione w sieci, czyli różne śmieszne filmiki i zdjęcia
Ciekawostki, czyli np. mini tort ślubny
Ślubne szaleństwo, czyli wymyślona historia przygotowań ślubnych, którą tworzycie razem ze mną (wydaje mi się, że nie cieszy się zainteresowaniem, dlatego prawdopodobnie z tego zrezygnuje, chyba, że uznacie inaczej)
Film ze ślubem w tle
Relacje z Elki z jej przygotowań


Kwaity do ślubu: czarne lilie


 
Kwiaty w tym bukiecie to czarne lilie calla
źródło: jldesigns.blogspot.com

Co wybrać na podziękowania dla rodziców?


Podczas wesela jest wiele momentów, których zgodnie z tradycją nie może zabraknąć. Jednym z najbardziej wzruszających momentów wesela, są podziękowania dla rodziców. Młodzi małżonkowie chcą wyrazić wdzięczność za trud wychowania, opiekę i pomoc w przygotowaniu ślubu i wesela.

Tradycyjnie, wybiera się piosenkę, zadedykowaną rodzicom pary młodej. Najbardziej znaną, jest piosenka Urszuli Sipińskiej „Cudownych rodziców mam”. Miłą niespodzianką będzie ulubiony utwór rodziców, czy piosenka kojarząca się z okresem dzieciństwa pary młodej.

Najczęściej podziękowania dla rodziców następują tuż przed zakończeniem oczepin. Młodzi małżonkowie, po wysłuchaniu specjalnie wybranej piosenki, wręczają rodzicom bukiety kwiatów i prezenty.

Pomysłów na prezent dla rodziców jest wiele. Jednym z najbardziej popularnych, są księgi z wypisanymi podziękowaniami i życzeniami. Ułatwieniem jest gotowy tekst, gdzie dodajemy tylko swoje imiona i datę ślubu. Drugim, praktyczniejszym upominkiem są wazony z nadrukowanymi podziękowaniami. Młoda para może wybrać tekst, lub napisać go sama, co na pewno będzie bardzo wzruszające dla rodziców. Dostępne są również grawerowane oraz podświetlane statuetki. Nadal popularne są kosze pełne słodyczy, z wykwintnym alkoholem i najlepszymi czekoladkami. Do takiego upominku, bardzo dobrym dodatkiem będzie dyplom z podziękowaniami.

Wiele par wręcza rodzicom również album ze zdjęciami. Często są to fotografie od dzieciństwa, aż do dnia ślubu. Dzięki temu stają się one piękną, osobistą pamiątka dla rodziców obojga małżonków.
Bez względu na to, co młoda para wybierze, najważniejszy jest moment, w którym dzieci dziękują za wszystko co otrzymali od rodziców.

Ana

piątek, 22 stycznia 2010

Lista przebojów na wesele i poprawiny (6)

Dzisiaj totalny mix

Artur Gadowski - Ona jest ze snu
Blondie - Maria
John Paul Young - Love Is In The Air
Bon Jovi - It's My Life
Boney M - Ma Baker
Stachursky - Jedwab
Wilki - Baśka
Gipsy Kings - Volare
Cutting Crew - I Just Died In Your Arms Tonight
Vaya con dios - Nah neh nah

Ślubne kwiaty

Ślubne kwiaty muszą być droższe, ponieważ są "ślubne". Może kupując je lepiej nie mówić na jaką to okazję...

środa, 20 stycznia 2010

Tort weselny - wersja mini

Mówiąc o torcie weselnym od razu wyobrażamy sobie ogromny, kilkupiętrowy tort. Ale to już wkrótce może się zmienić. Co wy na to, żeby podczas przyjęcia weselnego każdy dostał osobny mini-tort. Wygląda jak normalny tort weselny, ale jest to jedna porcja. U nas jeszcze się z tym nie spotkałem, ale na pewno niedługo też będzie można takie zamówić.



 
 
źródło: Austin Wedding

Co wy na to?

wtorek, 19 stycznia 2010

Oświadczyny w języku obcym

Zbliżają się Walentynki, czyli dobry czas na oświadczyny i początek ślubnych przygotowań. Można na przykład zaskoczyć przyszłą narzeczoną i zamiast powiedzieć "czy wyjdziesz za mnie?"/ "czy się ze mną ożenisz?", oświadczyć się w języku obcym :

po angielsku: Will you marry me?
po niemiecku: Willst Du mich heiraten?
po hiszpańsku: Te Casas Conmigo?
po japońsku: Watashito kekkon shite kuremasuka?
po fińsku: Haluatko naida minut?
po włosku: Lo sposerete?
po francusku: Veux-tu m'épouser?
po portugalsku: Queres casar comigo?

Galeria Sukien Ślubnych - Jordan Bridals

Przyszła panna młoda zanim zdecyduje się na tą jedyną, wymarzoną suknię musi obejrzeć i przymierzyć bardzo dużo rożnych sukien. Dlatego od dzisiaj wraz z Elką będziemy umieszczać zdjęcia sukien ślubnych, a Wy  - przyszłe panny młode oglądajcie i szukajcie inspiracji, jak powinna wyglądać Wasza suknia.

Na początek propozycja ze Stanów i suknie Jordan Bridals:

 
 
 
 
 

piątek, 15 stycznia 2010

"Ślubne szaleństwo" (Odc. 4)

Klaudia i Paweł spędzili kilka dni nad dyskusjami, w jakiego typu lokalu chcieliby zorganizować swoje wesele.

Rodzice Klaudii, zwłaszcza jej mama, bardzo naciskali na remizę. Mama Klaudii zawsze marzyła o weselu w remizie, sama tego nie zrealizowała, dlatego teraz bardzo jej zależało, by córki wesele odbyło się tam. Wujek Klaudii jest komendantem straży pożarnej, dlatego mają tam wejścia. Poza tym, rodzice uważają, że najlepsze są tradycyjne wesela, a takie najbardziej kojarzy im się właśnie z remizą. Jednak narzeczeni nie byli zbyt przekonani do tego typu lokalu.

W międzyczasie, w przerwie między kolejnymi wyjazdami biznesowymi, na chwilę zagościła w domu, mama Pawła i zdecydowanie opowiedziała się za pałacem. W żadnym wypadku nie chciała słyszeć o remizie czy domu ludowym. Powiedziała, że nie mają robić wiochy, tylko wyprawić wystawne wesele na wysokim poziomie.

I znowu Klaudia i Paweł stanęli przed trudnym wyborem. Przyszli do mnie żebym im doradził, gdzie będzie najlepiej. Po długiej dyskusji, postawili na pałac. Do remizy nie byli za bardzo przekonani, bardziej zastanawiali się nad jakąś restauracją. Klaudii natomiast bardzo spodobała się pomysł z pałacem – będzie wtedy czuć się jak księżniczka.

Ostatecznie, mimo niezadowolenia rodziców Klaudii, młodzi zdecydowali się na pałac.

Teraz czas na Was – znacie jakiś piękny pałac, gdzie mogłoby odbyć się ich wesele? Czekam na propozycje.

Film ze ślubem w tle: "Weselna gorączka"



Weselna gorączka (Wedding Daze)
premiera: 2006
reżyseria: Michael Ian Black
scenariusz: Michael Ian Black
w rolach głównych: Jason Biggs, Isla Fisher

Opis (źródło: filmweb.pl)
Film jest komedią, która pokazuje, że miłość nie ma nic wspólnego z doskonałością. Kiedy Anderson (Biggs) traci kobietę swoich snów, jest przekonany, że nie zakocha się już nigdy. Jednak, zachęcony przez swojego najlepszego przyjaciela, spontanicznie oświadcza się kelnerce o imieniu Katie (Fisher). Ten nieśmiały gest przyczynia się do powstania takiego rodzaju miłości, o jakim oni oboje marzyli od dawna. 


środa, 13 stycznia 2010

Targi ślubne

Na targi ślubne dotarliśmy z małym opóźnieniem, a śnieg i lód nie ułatwiły nam dojazdu. Na szczęście po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Pierwsze zaskoczenie to pełno ulotek jeszcze przed wejściem. Aż nie mogłam nadążyć odbierać tych ulotek, szczególnie że zainteresowałam się samochodami stojącymi przed halą targową. W końcu udało nam się wejść do środka, kupiliśmy bilety i ruszyliśmy na podbój ślubnego świata.
Michał był sto razy bardziej zniechęcony tłumem niż ja, ale nie było wyjścia. Trzeba było przedzierać się, żeby dotrzeć do wybranego stoiska.
W pierwszej kolejności obejrzeliśmy samochody. Nie mogłam oderwać od nich wzroku! Najbardziej pamiętam warszawy. One zawsze mają jakiś szczególny klimat, ale na pewno nie wybierzemy jej na ślub. Mimo tego, że bardzo mi się podoba, to jednak nie zdecydowałabym się akurat na taki samochód. Michał oczywiście nie chciał odejść od samochodu sportowego. Pytał o parametry, osiągi i inne, ale o cenę wynajmu już nie zapytał. Tak jakby to nie było ważne! Sama nie wiem czy żartował, czy mówił poważnie, że to będzie nasze auto do ślubu. W tej chwili nie mam żadnego faworyta w tej dziedzinie. Ceny były bardzo różne. Średnio 160-180zł za godzinę wynajmu. Osobiście wolałabym wynająć auto za jakąś kwotę, niezależnie od tego ile czasu będziemy go potrzebować. Na wynajęcie samochodu mamy jeszcze czas.
Nie udało mi się dobrze przyjrzeć się sukniom ślubnym. Patrzyłam tylko ukradkiem, podziwiałam, ale nie mogłam zdradzić Michałowi, która mi się podoba. Zgodnie z tradycją, zobaczy mnie w sukni dopiero w dniu ślubu. A do tego czasu, cicho sza!
Przechodząc obok stoisk, zebraliśmy mnóstwo ulotek, broszur, wizytówek i katalogów. W najbliższym czasie czeka nas przeglądanie tych ulotek. Tylko najpierw musi nam je oddać moja mama, która z wielką ochotą zabrała się do oglądania.
Zapoznaliśmy się z ofertą kilu fotografów, których również było bardzo dużo. Niestety ceny są dość wysokie, więc będziemy musieli dobrze przemyśleć nasz wybór. Najważniejsze, że mamy sporo kontaktów, więc na pewno sobie poradzimy.
Podobnie z zespołami muzycznymi. Było ich mnóstwo, tylko że w przypadku niektórych terminy mają zajęte na 2011 rok. Trochę mnie to przeraziło, dlatego w pierwszej kolejności trzeba będzie się tym zająć. Wolałabym jednak wynająć sprawdzony zespół, więc najpierw będziemy szukać wśród znajomych, którzy mogą nam kogoś polecić.
Do zaproszeń niestety nie udało nam się dotrzeć z powodu wielkich tłumów przy stoiskach. Odpuściliśmy sobie, bo mamy jeszcze 1,5 roku do ślubu, więc na razie nie musimy się tym przejmować.
Zobaczyliśmy kilka pomysłów, które mogą się przydać na weselu. Figury lodowe z truskawkami w środku wyglądały zjawiskowo. Tak samo dekoracje stołu, bukiety kwiatów czy przepiękne torty.
Fajnie było wszystko zobaczyć w jednym miejscu. Teraz trzeba będzie jakoś to wszystko ogarnąć.

piątek, 8 stycznia 2010

Lista spraw na wesele

Ostatnio zrobiliśmy wstępną listę rzeczy, które musimy zorganizować na ślub i wesele. Nie myślałam, że tego będzie aż tak dużo. Trochę mnie to przeraża, ale jestem dobrej myśli. A jak Wy radziliście sobie z przygotowaniami? Dodajcie nam otuchy!!
- sala weselna
- fotograf
- kamerzysta
- zespół muzyczny
- suknia i garnitur
- oprawa muzyczna w kościele
- obrączki
- zaproszenia
- pierwszy taniec
- dokumenty
- nauki przedmałżeńskie
- samochód
A i tak zapewne to nie wszystko. Ciekawe jak bardzo lista się wydłuży :) Ale najważniejsze to od czegoś zacząć!

"Ślubne szaleństwo" (Odc. 3)

Po przerwie spowodowanej Świętami wracam ze "Ślubnym szaleństwem", zapraszam na kolejny odcinek:

Klaudia i Paweł długo wahali się i nie mogli podjąć decyzji jaki chcą ślub. Rodzice mocno napierali na Klaudię, tak więc ona zaczęła być za tradycyjnym ślubem i weselem. Jednak z Pawłem wymarzyli sobie ślub na plaży w ciepłym kraju i trudno im było zrezygnować z tej pięknej wizji. Ostatecznie zdecydowali się nie robić nic przeciwko rodzinie i wziąć ślub na miejscu, a potem zorganizować typowe polskie wesele, na które będzie można zaprosić całą rodzinę i wszystkich znajomych.

Przygotowania rozpoczęliśmy do poszukania odpowiedniego miejsca. Przedstawiłem im jakie mają opcje w wyborze rodzaju lokalu na wesele:

Sala weselna – wolno stojąca, nie powiązana z żadną restauracją czy hotelem. Nie mam możliwości zamówienia pokoi dla gości, cateringu, wszystko załatwiamy sami, dzięki czemu mamy dużą dowolność.

Restauracja – wybierając tą opcję równocześnie mamy załatwioną kwestę jedzenia

Hotel, pensjonat – goście mogą zostać po weselu, zatrzymać się w pokojach, dzięki czemu mogą bawić się do samego rana. (można znaleźć także sporo lokali gdzie restauracja i hotel są ze sobą powiązane).

Zamek, pałac – bajkowa atmosfera, duże, przestrzenne i wystawne sale, a do tego bardzo często również duży ogród

Remiza, dom ludowy – mówiąc o na prawdę tradycyjnym polskim weselu, chyba właśnie takich lokali powinniśmy szukać

Namiot – w przypadku wesela na otwartym powietrzu, ustawiony w pięknym parku, ogrodzie.


Teraz wy musicie wybrać, gdzie odbędzie się ich wesele.

Targi ślubne

W naszych przygotowaniach do ślubu, czas na kolejny krok. W niedzielę wybieramy się na targi ślubne. Mam nadzieję, że zobaczymy mnóstwo rzeczy, które będą przydatne podczas organizowania ślubu i wesela. Wrażenia opiszę na początku przyszłego tygodnia :-)

czwartek, 7 stycznia 2010

Nasze zaręczyny

Dzisiaj o tym, jak zaczęły się nasze przygotowania do ślubu.
Choć już dużo wcześniej rozmawialiśmy z Michałem o ślubie, tak naprawdę dopiero zaręczyny były najważniejsze. To był decydujący moment jak u większości par. Ale na pewno nie były to typowe oświadczyny.
Po roku naszego związku, Michał przeprowadził się do Poznania. Teraz wynajmuje małe mieszkanko, ma dobrą pracę. Nie mieszkamy razem tylko dlatego, że mam bardzo tradycyjnych rodziców i chcę uszanować ich poglądy. Tyle czasu wytrzymaliśmy, to wytrzymamy jeszcze trochę. Michał bardzo dużo pracuje, więc na razie taki układ odpowiada nam obojgu. Ale wróćmy do naszych zaręczyn.
Byliśmy parą już cztery lata. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Każde wakacje, każde święta, niezliczone imprezy. Michał co jakiś czas zaskakiwał mnie swoimi pomysłami, zawsze kombinował jak zrobić mi niespodziankę. Uwielbiam te jego szaleństwa. Pakowanie w godzinę i niespodziewany wyjazd na weekend, to jest to co oboje lubimy najbardziej. Kochamy podróże, niekoniecznie te dalekie. Wystarczy wyjechać kilkadziesiąt kilometrów za miasto i już można podziwiać inny świat.
Pewnego dnia, Michał zadzwonił do mnie z pracy z pytaniem czy nie wybierzemy się na kajaki z przyjaciółmi. Był piękny, słoneczny, sierpniowy dzień, więc zgodziłam się bez wahania. Miał to być wypad na trzy, najwyżej cztery dni. Michał zajął się organizacją wyjazdu. Okazało się, że nasza grupa będzie niestety kameralna i mogą z nami jechać tylko dwie pary. Szkoda, bo myślałam, że uda się spędzić mini wakacje w większym gronie. Wyjazd zaplanowaliśmy na czwartek, tuż o świcie, żeby jak najszybciej być na miejscu. We wtorek zadzwonił kolega Michała, że jego dziewczyna skręciła kostkę jak grała w siatkówkę i niestety muszą odpuścić kajaki. Na szczęście druga para, zjawiła się w czwartek punktualnie, o wyznaczonej godzinie. Na miejsce dojechaliśmy dość szybko, a że już nie mogliśmy się doczekać przygody, szybko zapakowaliśmy się w kajaki i ruszyliśmy.
Spływ był super, nie obyło się bez nieplanowanej kąpieli, wokół cudowne widoki. Plany pokrzyżowały się w sobotę rano. Zośka odebrała telefon z pracy, że pilnie musi wracać. Po krótkiej naradzie, zdecydowaliśmy że razem z Wojtkiem, wrócą wcześniej do Poznania, a my dokończymy spływ. Trochę wydało mi się to dziwne, że w sobotę musi wracać, ale o nic nie pytałam. Zadzwonili do obsługi zajmującej się sprzętem. Mieli przyjechać dopiero za jakiś czas, więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej. Wojtek z Michałem odbyli jakąś potajemną rozmowę, o której nie chciał nic powiedzieć. Zbył mnie krótką odpowiedzią i na tym się skończyło. Do końca spływu zostało nam niewiele. I tak płynęliśmy jeszcze kilka godzin.
Na miejscu czekała na mnie największa niespodzianka. Już z daleka widać było rozpalone ognisko i jakichś ludzi. Michał zachowywał się dość dziwnie już od samego rana. Podpłynęliśmy bliżej. Wtedy zobaczyłam wielki, rozciągnięty napis: WYJDZIESZ ZA MNIE? Próbowałam dowiedzieć się o co chodzi, ale Michał trzymał już w rękach pierścionek i klęczał przede mną. Zapytał czy zostanę jego żoną, a ja dopiero po dłuższej chwili byłam w stanie odpowiedzieć TAK. Świat wokół zawirował, byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Po chwili pojawiła się Zośka z Wojtkiem, którzy wcale nie musieli wracać do Poznania. Okazało się, że Michał wszystko z nimi ustalił, a druga para, która miała z nami jechać na kajaki, nigdy o tym nie słyszała. Wojtek przyniósł szampana, kiełbaski i bułki. To było najbardziej nietypowe menu, o jakim słyszałam na oświadczynach.


środa, 6 stycznia 2010

Jakie dokumenty potrzebne są do ślubu kościelnego?


Dzisiaj odpowiadamy na pytanie Jana z Warszawy, jeśli Wy też macie jakieś pytania dotyczące ślubu lub wesela, piszcie: albert@szukamnaslub.pl

Gdy macie już ustaloną datę ślubu, warto wybrać się do parafii i zarezerwować godzinę ślubu. Ksiądz poinformuje Was, z jakimi dokumentami i kiedy trzeba zgłosić się do kościoła ponownie. Wymagane są następujące dokumenty:
- dowód osobisty
- świadectwo chrztu św. do ślubu, jeżeli chrzest był w innej parafii. Dokument jest ważny tylko przez trzy miesiące, licząc do wyznaczonej daty ślubu
- zaświadczenia o bierzmowaniu (jeżeli nie zaznaczono tego na świadectwie chrztu)
- ostatnie świadectwo nauki religii
- świadectwo ukończenia katechezy przedmałżeńskiej
- gdy narzeczeni są spoza parafii, w której chcą wziąć ślub, muszą przynieść zgodę ks. Proboszcza Parafii narzeczonej lub narzeczonego
- dokument potwierdzający udział w spotkaniach Poradni Rodzinnej
- w przypadku małżeństwa konkordatowego, zaświadczenie z Urzędu Stanu Cywilnego o braku okoliczności wykluczających zawarcia związku małżeńskiego. Dokument jest ważny tylko przez trzy miesiące, licząc do wyznaczonej daty ślubu

Narzeczeni najwcześniej trzy miesiące przed ślubem, spisują protokół przedmałżeński. W tym czasie trzeba wygłosić zapowiedzi i przystąpić do pierwszej spowiedzi przedślubnej. Drugą spowiedź odbywa się na jeden dzień przed, lub w dzień ślubu.
Ana

wtorek, 5 stycznia 2010

Znalezione w sieci... czasem trudno trafić na swój ślub

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Elka i Michał

Witajcie.
Od dziś dołączam do bloga Alberta. Będę opisywać moje przygotowania do ślubu. Oto kilka słów o mnie:

Nazywam się Ela Ząbkowska, mam 23 lata, studiuję finanse i rachunkowość i korzystam z życia, cokolwiek to oznacza. Tak to wygląda w bardzo dużym skrócie. Powód, dla którego tu piszę jest jeden. W ostatnim czasie, w moim życiu wiele się wydarzyło. Zaręczyłam się!!! Jestem szczęśliwą narzeczoną i z moim Michałem planujemy ślub, latem 2011 roku. Jeszcze do tego czasu ponad półtora roku, ale obecnie są takie terminy, że już teraz trzeba ostro wziąć się do pracy.

Przeglądając, szukając, czytając różne porady na temat ślubu i wesela, postanowiłam, że sama coś o tym napiszę. I tak postawiłam na bloga, opisującego przygotowania do ślubu. Traf chciał, że Albert jest znajomym brata Michała. I tak, dzięki tej znajomości, dołączam do bloga Alberta. Od razu zastrzegam, że Albert nie będzie organizował naszego ślubu, choć Michał mnie na to namawiał. Ja jednak postawiłam na swoim i zgodziłam się tylko na ewentualną pomoc, gdy już naprawdę nie będziemy sobie z niczym radzić. Mam nadzieję, że tak nie będzie.
Mamy już wybrany miesiąc, w którym chcielibyśmy się pobrać. I pewne pomysły też już krążą po naszych głowach. Ale najpierw chciałam napisać jak się poznaliśmy, jak wyglądały oświadczyny i jak sobie żyjemy. A potem na bieżąco będę zostawiać notki, jak sobie radzimy z przygotowaniami.


Studenckie wakacje zaczęły się nieoczekiwanie szybko. Sesji prawie nie zauważyłam, choć trochę się namęczyłam. Ale udało się zdać wszystko za pierwszym razem, egzaminy były znośne, a projekty udało się oddać w terminie. I tak, już pod koniec czerwca świętowałam zaliczenie pierwszego roku. Plany na wakacje były z jednej strony ambitne, a z drugiej leniuchowanie ile tylko będzie to możliwe. Koleżanka jeszcze z liceum miała działkę nad jeziorem, więc umówiłyśmy się na wyjazd we wrześniu. Miała być nasza stara paczka z liceum i może jeszcze kilka innych osób (z wakacyjnego podrywu).
Najpierw jednak ambitnie założyłam sobie, że w lipcu wybiorę się na dwutygodniowy kurs języka angielskiego. Londyn zawsze mnie inspirował, miał w sobie magię i kiedy w końcu udało się uzbierać potrzebną kwotę (oczywiście razem z rodzicami), zdecydowałam się na kurs w Anglii. Pomyślałam, że skoro mam trzy miesiące wolnego, to dwa tygodnie mogę poświęcić na naukę. I pojechałam. A raczej poleciałam.
Była to moja pierwsza podróż samolotem. Bałam się tak ogromnie, że na dzień przed podróżą nie pomagały żadne tabletki na ból brzucha. Na szczęście, w dzień wyjazdu wszystko było w porządku. Samolot wystartował, miałam dobre miejsce, inni pasażerowie spokojni. Nic się nie działo. I nagle turbulencje. Rzucało nami tak mocno, że myślałam że to koniec. Zaczęła mnie strasznie boleć głowa, poczułam duszności. Wszystko skończyło się po kilku minutach. Okazało się, że to tylko lekkie i normalne turbulencje, ale ja ze względu na to, że leciałam pierwszy raz, po prostu spanikowałam. Okropne uczucie! Nie zapomnę do końca życia.
Londyn przywitał mnie słońce, lekkim wiatrem i ogromną ilością ludzi. Nigdy w życiu nie widziałam takich tłumów. Nie było jak przejść na ulicy. Nie wspominając o metrze. Takie wrażenie zrobił na mnie Londyn. A to był zaledwie początek mojej przygody.
Michał przyszedł dużo wcześniej, niż zaplanowane były zajęcia. Jak się później okazało, nie chciał się spóźnić, nie wiedział za bardzo jak ma dojechać i dlatego ostatecznie tak wcześnie pojawił się przed budynkiem. Ja również przyjechałam szybciej, żeby móc podziwiać Londyn. Tak minęła pierwsza lekcja angielskiego. Już wtedy nie mogłam przestać spoglądać na Michała. Po kilku dniach, wybraliśmy się do pubu. Jak zwykle, w środku mnóstwo ludzi, a angielski styl przebywania w pubie na stojąco, jakoś mnie nie przekonał. Poszliśmy na spacer wzdłuż Tamizy i tak od słowa do słowa... Michał pocałował mnie nieśmiało. I tak to się zaczęło. Nasz romans wakacyjny trwał przez cały kurs, niestety nie trwało to długo. Niecałe dwa tygodnie na szaloną przygodę nigdy nie wystarcza. Oczywiście obiecywaliśmy sobie, że będziemy w kontakcie, będziemy pisać i dzwonić. Nie do końca w to wierzyłam. Głównie ze względu na nasze plany i to co nas rozdzielało. Michał załatwił sobie pracę po kursie i miał zostać tam do końca sierpnia. Ja wracałam do domu zaraz po kursie. Obiecał mi, że przyjedzie do mnie jak tylko wróci z Anglii. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być inaczej. Ale z drugiej strony, czy znając się dwa tygodnie, w obcym mieście, a potem nie widząc się półtora miesiąca, ktoś przyjechałby przemierzając 300km?
Nie licząc na wiele, wróciłam do Polski. Kontaktowaliśmy się ze sobą coraz częściej. Na końcu codziennie. Michał przyjechał do Polski. Spotkaliśmy się na mieście. W jego rękach już z daleka widziałam piękny bukiet kwiatów. Gdybym sama tego nie przeżyła, nie uwierzyłabym w taką historię. A jednak to możliwe.
Na działkę do koleżanki pojechaliśmy razem. Spędziliśmy razem dużo czasu. I tak jest do dziś.

Swoje przygotowania do ślubu będę również komentować na twitterze. Zapraszam http://twitter.com/zelka53