piątek, 11 grudnia 2009

"Ślubne szaleństwo" (Odc. 1)

Paweł chciał aby jego oświadczyny były niezapomniane dla Klaudii. Przedyskutowaliśmy wiele różnych opcji i ostatecznie padło na wesołe miasteczko. Plan był prosty. Paweł weźmie swoją dziewczynę na diabelski młyn, ja miałem załatwić, żeby obsługa zatrzymała go, gdy oni będą na samym szczycie. Wtedy Paweł miał oświadczyć się, a po tym jak Klaudia powie tak, miał dać mi znać i odpalone miały zostać fajerwerki. Wszystko było ustalone, zaplanowane i załatwione.

W końcu nadszedł ten dzień, a właściwie wieczór. Był początek lipca, słoneczna pogoda, ciepło – idealny dzień na oświadczyny. Klaudia nie była zbyt chętna na przejażdżkę diabelskim młynem, ale po namowach Pawła wsiadła. Natomiast ja z dołu przygotowywałem się do koordynowania tą akcją. Niestety nie wszystko poszło, tak jak to sobie wyobrażaliśmy. Kiedy młyn się zatrzymał Klaudia wpadła w panikę, zaczęła krzyczeć, płakać, a na koniec skuliła się na podłodze zupełnie nie słuchając tego, co mówił Paweł. Tłumaczył jej, że nic się nie stało, że to specjalnie zostało zatrzymane. Niestety, do Klaudii to nie docierało. Paweł zaczął machać mi, żeby uruchomić młyn, jednak skąd mogłem wiedzieć, co tam na górze się wydarzyło. Dlatego odpaliliśmy fajerwerki, sądząc, że oświadczyny zostały przyjęte. To jeszcze bardziej pogorszyło sytuację, ponieważ Klaudia przestraszyła się, że to wybucha diabelski młyn i że zaraz spadną. W końcu zjechali na dół, ja zadowolony czekałem z gratulacjami, a tu widzę jak Paweł prowadzi zapłakaną i trzęsącą się Klaudię. Zawieźliśmy ją do domu, kiedy się uspokoiła Paweł wytłumaczył jej, że tak naprawdę tam się nic nie stało, że byli bezpieczni. Reakcja jego dziewczyny wynikała jednak z traumy z dzieciństwa. Kiedy miała 8 lat, spędziła w wagoniku zepsutego diabelskiego młyna ponad 3 godziny zanim ją ściągnięto na ziemię. Była tam wtedy zupełnie sama i od tego momentu panicznie boi się takich sytuacji. Paweł nie wiedział o tamtym zdarzeniu, dlatego nie mógł przewidzieć, że oświadczyny w wesołym miasteczku wcale nie będą wesołe i zakończą się w ten sposób.

Po kilku tygodniach ponownie się do mnie odezwał i powiedział, że chce podjąć kolejną próbę oświadczyn. Mimo ostatniego fiaska, nie miał zamiaru robić tego w tradycyjny sposób, ale tym razem ustaliliśmy, że będzie to coś znacznie mniej ryzykownego. Oświadczyny w kinie. Nakręciliśmy film, w którym Paweł wyznawał miłość swojej wybrance, ja załatwiłem wszystko w kinie. Paweł i Klaudia poszli na seans. I znowu nie obyło się bez problemów, przy kasach Klaudia spotkała swoją koleżankę, która szła na inny film i namawiała, żeby poszli z nią. Klaudia już była zdecydowana na zmianę i Paweł musiał ją przekonywać, że bardzo chciałby obejrzeć tą komedię romantyczną, na którą się wybierali. Udało się. Kupili bilety, zajęli miejsca na sali. Paweł miał wyjść niby do toalety, żeby film z oświadczynami Klaudia obejrzała sama, a pod koniec on miał pojawić się z kwiatami. Ja czekałem na niego z bukietem kwiatów przed salą. Wyszedł do mnie o ustalonej godzinie. Teraz czekaliśmy na sygnał od operatora, że puścił film. W tym momencie zobaczyliśmy jak z sali wychodzi Klaudia. Paweł szybko rzucił mi bukiet i pobiegł do niej. Okazało się, że też musiała udać się do toalety. Dostałem sygnał, że film włączony. Szybko trzeba było dzwonić do operatora, żeby wstrzymał akcję. Dał nam 5 minut. Kiedy Klaudia była w toalecie, ustaliłem z Pawłem, żeby on z nią poszedł na salę, a gdy film z oświadczynami będzie się kończyć, ja podrzucę mu kwiaty. Tym razem, wszystko wyszło zgodnie z planem, chociaż pozostali widzowie byli zdziwieni po raz kolejny oglądając na ekranie oświadczającego się Pawła. Klaudia zupełnie się tego nie spodziewała i od razu rzuciła się na niego, krzycząc, że się zgadza.


Zapraszam do głosowania. Ostatnie zakończyło się bez rozstrzygnięcia jednej opcji, 3 miały taką samą liczbę głosów: filmowe oświadczyny, w kinie przed seansem; w wesołym miasteczku; szybując w chmurach w balonie. Dlatego sam musiałem dokonać wyboru.

0 komentarze: