poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Pierwszy taniec

Na pewno większość z was widziała już na youtubie jakiś filmik z wesela, w którym para młoda wykonała niekonwencjonalny pierwszy taniec.



Ewa i Filip postanowili, że oni także nie chcą po prostu się bujać i wykonają show niczym z „You Can Dance”. Scenariusz miał być taki sam jaki można oglądać w internecie - na początku tradycyjna spokojna muzyka, a następnie zaskakujące przejście do czegoś bardziej żywego i pokaz umiejętności pary młodej. Jak można przypuszczać, pomysł należał do Ewy, która była zafascynowana programami typu „Tańcem z gwiazdami” czy „You Can Dance”. Filip nie był zachwycony tą ideą, ale zdecydował się poświęcić dla swojej przyszłej żony i ciężko pracował nad choreografią. Ja oczywiście nie kontrolowałem ich postępów, tylko słyszałem jak idą im próby. Dopiero na tydzień przed ślubem zaproponowałem, żeby zatańczyli sobie chociaż raz na sali, w której odbędzie się wesele. Chciałem zboczyć jak to będzie wyglądać i jak najlepiej ustawić wtedy gości, coby oni mogli spokojnie zrobić swój show. Nie jestem ekspertem od tańca, ale już wiele widziałem na organizowanych przeze mnie weselach. Ewa i Filip wybrali sobie dość skomplikowaną choreografię jak na ich możliwości. Przyszła panna młoda nie miała z tym większych problemów i było widać, że dobrze się rusza, ale znacznie gorzej radził sobie jej wybranek. Filip robił co mógł, by jak najlepiej to zatańczyć, ale do Maseraka było mu daleko. Tak więc, na tydzień przed ślubem jeszcze nie do końca mieli to opanowane, dlatego sugerowałem im, że może jakość skrócą, ułatwią sobie ten taniec. Uznałem, że skoro jeszcze nie mają tego dopracowanego, ostatnie siedem dni im może nie wystarczyć, a stres podczas wesela na pewno nie pomaga. Jednak Ewa uparła się, że muszą to zatańczyć, będą teraz trenować kilka razy dziennie i na pewno im wyjdzie. Okazało się, że cały układ taneczny pochodzi z filmu „Step Up”, ulubionego filmu Ewy i oczywiście Filipa też :). Był to fragment finałowego tańca głównych bohaterów. Możecie sobie obejrzeć jak to wygląda w oryginale i ocenić czy jest to łatwe czy nie, ale moim zdaniem było zbyt wymagające jak na amatorów. Oni oczywiście robili to w jakimś uproszczeniu, ale i tak mieli spore problemy. Jednak cóż zrobić, skoro nie dali się przekonać, to w końcu ich wybór.



W końcu nadszedł czas na pierwszy taniec. Na początku wszystko wyglądało tak, jak było to zaplanowane. DJ puścił „The Power of Love”, a młoda para zaczęła bujać się na środku sali. Po chwili DJ zrobił tak, że wszyscy myśleli, że coś się zepsuło, że płyta się zacięła i w tym momencie poleciała piosenka ze „Step Up” (ta sama co w filmie podczas tego tańcu). Oni zaczęli swoje wygibasy i wszystko szło dobrze, nawet pierwsze podniesienie Ewy wyszło Filipowi. Jednak na sam koniec ona miała wskoczyć, on miał ją złapać, podnieść i trzymać wygiętą małżonkę nad głową. Niestety. Może dużo trenowali, ale nie w strojach, w których występowali na weselu. Trzeba w tym miejscu dodać, że mieli oni nowoczesny pierwszy taniec, ale równocześnie mieli też tradycyjne podejście co do nie oglądania sukni przez przyszłego pana młodego. Dlatego nie mogli wcześniej trenować swojego wielkiego tańca w tych strojach. Natomiast suknia była zbyt obszerna i Filip nie złapał małżonki tak jak powinien, do tego dołożył się stres i Ewa zamiast powędrować nad jego głowę, spadła na ziemię. Na szczęście trochę ją podtrzymał i upadek nie był chyba za bardzo bolesny. Bolesna była jednak kompromitacja, a właśnie tak Ewa określiła to niepowodzenie. Filip próbował nie przejmować się tym i tańczył dalej, ale jego partnerka nie miała już na to sił i z płaczem pobiegła w stronę toalet. Zrobiło się duże zamieszanie. Zaraz rodzice Ewy i jej siostra pobiegli za nią, a Filip stał na środku i nie wiedział co robić. W tej sytuacji ja musiałem wkroczyć do akcji. Na początek powiedziałem DJ-owi, żeby zachęcił gości do wypicia toastu, a Filipa zatrzymałem, żeby wypił razem z nimi. Sam natomiast poszedłem do toalet. Okazało się, że panna młoda wpuściła do siebie tylko siostrę, a zrozpaczona matka z ojcem krzyczeli przez drzwi. Odciągnąć ich nie było łatwo, ale się udało i w końcu przekonałem ich, że wszystko będzie dobrze, ale oni mają iść do gości. Teraz musiałem porozmawiać z Ewą, jednak mnie też nie chciała wpuścić. Na szczęście przypomniało mi się, że mam numer telefonu siostry Ewy, Darii. Tak się dobrze złożyło, że pomagałem jej zorganizować wieczór panieński i przez to dzwoniła do mnie kilka razy. Modliłem się tylko o to, żeby miała przy sobie telefon. I tu po raz kolejny miałem dużo szczęścia, bo Daria była jedną z tych kobiet, które nie rozstają się ze swoją torebką. Przez telefon Daria powiedziałam mi, że Ewa płacze i nie ma zamiaru wyjść. Powiedziałem jej, żeby dała mi Ewę i to ja musiałem z nią poważnie porozmawiać i przekonać do powrotu na wesele. Na początku oczywiście tylko płakała i właściwie nie można było się z nią dogadać. Dlatego musiałem trochę pokrzyczeć. Powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze, tylko ma mnie posłuchać. Postawiłem sprawę jasno: albo teraz robisz co mówię, albo siedzisz w kiblu i masz zepsute wesele. Tak więc nakazałem jej żeby jak najszybciej się ogarnęła, a następnie założyła sukienkę, którą miała Daria. Po co? Wymyśliłem, że odegramy scenkę i zrobimy tak, jakby ta cała sytuacja była zaplanowana. Ale żeby tak to wyglądało, musiał być jakiś powód, że panna młoda zamknęła się z siostrą w toalecie – zmiana sukni. Wtedy musiałem załatwić z DJ-em co ma grać i poinformować Filipa o moim pomyśle. I tak zaczęliśmy przedstawienie. Tuż przed powrotem Ewy na salę, DJ poprosił gości o ponowne zebranie się wokół parkietu i puścił „Nie płacz Ewka” (dobrze, że był to DJ, a nie zespół, on mógł to szybko włączyć i ładnie zmiksować). Wtedy weszła Ewa. Szła wolno z pochyloną twarzą. Kiedy doszła do Filipa, on ją objął, pocałowali się. W tym momencie DJ wykonał ładny skrecz i przeszedł na hitową „Makarenę”. Na pewno myślicie sobie, że „Makarena” to trochę obciachowe jak na kontynuację pierwszego tańca. Może i tak, ale nie ma wątpliwości, że wszyscy to znają i wiedzą jak do tego się ruszać. Poza tym, nie miałem czasu, by wymyślić coś innego. Para młoda zaczęła tańczyć, a DJ poprosił gości żeby się dołączyli i wszyscy tańczyli. Kiedy piosenka się skończyła, poszedł „pociąg” i impreza rozkręciła się na dobre. Szczerze powiem, chyba na żadnym innym weselu, który organizowałem, tak szybko goście nie zaczęli się bawić. Prawie wszyscy byli na parkiecie, a to był przecież dopiero początek imprezy. Jednak trzeba to było tak rozegrać, dzięki temu wyglądało to jakby było zaplanowane. I rzeczywiście potem rozmawiałem z rodzicami młodej pary i mówili, że wszyscy przyjęli, że tak właśnie miało być. Goście byli pod wrażeniem dramaturgii, śmiali się, że nabrali się myśląc, że rzeczywiście Ewa się popłakała, a to przecież wszystko było specjalnie. Może niektórzy z was zastawiają się jeszcze co stało się z Darią, która w toalecie została pozbawiona sukienki, a w ślubną przecież nie mogła się ubrać. Dlatego musiała tam siedzieć i czekać. Kiedy DJ zakończył ten set i wszyscy wrócili do stołów, Ewa oddała siostrze suknię i wróciła do swojej. Tak więc udało się, ale następnym razem będę bardziej stanowczy żeby zatańczyć taki taniec próbny w sukni. A jeśli będzie znowu podejście tradycyjne to wypożyczę jakąś, żeby taka sytuacja już się nie powtórzyła. Nie ma jak tradycyjny pierwszy taniec.

0 komentarze: