sobota, 22 sierpnia 2009

Wróżba

Nieraz zdarza się tak, że ślub i wesele są już zorganizowane, goście zaproszeni, wszystko dopięte na ostatni guzik, ale do ślubu ostatecznie nie dochodzi. Powody tego są różne. Mi także przydarzyło się organizować kilka wesel, które się nie odbyły. Oto przykład jednej z takich sytuacji.

Tak jak każda para planująca małżeństwo, także Dominika i Arek byli przekonani, że chcą ze sobą spędzić resztę życia. Wyglądali na bardzo kochających się, a do tego świetnie się dogadywali i przy organizacji ich wesela naprawdę nie było dużo problemów. Jedyną przeszkodą przy podejmowaniu ważnych decyzji było uzależnienie przyszłej panny młodej od wróżki. Dominika za każdym razem, gdy trzeba było ustalić jakiś ważny element imprezy taki jak czym jechać do ślubu, gdzie ma się odbyć wesele czy jaki zespół muzyczny wybrać, uprzednio musiała skontaktować się ze swoją wróżką, a następnie kierowała się tym co ona jej poradziła. Było to dość dziwne, ale cóż zrobić skoro miała taką potrzebę, a właściwie nie przeszkadzało mi to w organizacji, bo spotkania z wróżką miała często i decyzje były podejmowane szybko. Jednak ostatecznie to właśnie wróżby sprawiły, że do ślubu nie doszło i to w dzień, w który miał on się odbyć.

Na Dominikę i Arka czekałem przed kościołem, wszyscy goście siedzieli już w środku i zaraz miała zacząć się uroczystość. Przyszła młoda para podjechała wynajętym cadillaciem. Zatrzymałem ich jeszcze na chwilę przed głównym wejściem, by dać znać organiście i chórowi, że mają zacząć grać i śpiewać kiedy oni będą wchodzić. Ale Dominika nagle odwróciła się i pobiegła z powrotem do samochodu. Po chwili ślubny cadillac ruszył z piskiem opon i odjechał nie wiadomo dokąd. Razem z Arkiem staliśmy i patrzeliśmy jak odjeżdża, nie wiedząc co się dzieje. Przyszły pan mody stwierdził, że jego wybranka na pewno o czymś zapomniała. Tak więc postanowiliśmy spokojnie czekać. Jednak po 10 minutach zaczęliśmy się poważnie niecierpliwić, do domu weselnego z kościoła było bardzo blisko, tak więc jeśli tam pojechali to powinni szybko wrócić. Dominika nie miała oczywiście przy sobie komórki dlatego nie mogliśmy się z nią skontaktować. Próbowałem dodzwonić się do kierowcy samochodu (w końcu sam go wynająłem), ale on na początku nie odbierał, a potem było słychać tylko, że jest „currently unavaliable”. Oczekiwanie coraz bardziej się przedłużało. W końcu z kościoła wyszli zaniepokojeni rodzice młodych żeby dowiedzieć się dlaczego ich dzieci nie są jeszcze przed ołtarzem. Ojcowie postanowili, że pojadą jej poszukać, jeden z nich miał udać się do mieszkania młodej pary, a ojciec Weroniki do swojego domu, gdzie odbywały się wszystkie przygotowania. Dominika ciągle nie wracała, trzeba było uspokoić gości i przekonać księdza, by cierpliwie czekał dalej. Po jakimś czasie dostaliśmy informację od obu ojców, że Dominiki nie ma w żadnym z miejsc, które sprawdzali. Opóźnienie wyniosło już ponad pół godziny i wszyscy zaczęli sobie uświadamiać, że do tego ślubu prawdopodobnie nie dojdzie. Arek stał zdezorientowany i gapił się w miejsce, w którym ostatni raz widzieliśmy odjeżdżający samochód. Matki natomiast zaczęły się kłócić i wyzywać. Matka Arka krzyczała na matkę Dominiki obwiniając ją o złe wychowanie córki. Natomiast tamta odpowiedziała jej, że się nie dziwi swojej córce, bo ona od początku uważała Arka za złego kandydata na męża. Kłótnia była coraz większa, a ja uznałem, że nie ma powodu, by dalej czekać na powrót panny młodej, wiedziałem już, że ten ślub się nie odbędzie i zabrałem się za odwoływanie wszystkiego.

Jeszcze przez tydzień po tym niedoszłym ślubie wydzwaniałem do tego gościa od samochodu, chciałem go ostro zjebać za to co zrobił i w ogóle dowiedzieć się co się stało. Jednak on ciągle był niedostępny, a ja sobie w końcu odpuściłem, nie wiedząc dlaczego panna młoda uciekła. Wszystko wyjaśniło się nico ponad pół roku później. Dominika zadzwoniła do mnie i poprosiła o spotkanie. Wyobraźcie sobie, że planowała kolejny ślub i chciała, żebym jej go zorganizował, ponieważ „ostatnio tak miło się współpracowało”. Dodam, że jej wybrankiem był kierowca samochodu, z którym uciekła z ostatniego ślubu. Powiedziałem jej, że zajmę się organizacją, tylko wtedy, gdy powie mi co się wtedy stało.

Tak więc, okazało się, że wszystko było przez wróżbę. Podobno wróżka kiedyś powiedziała jej, że mężczyzna jej życia „przyjedzie do niej w białym rumaku i uratuje ją przed największym błędem”. Banalne. Chyba każdy mógłby wymyślić równie głupią przepowiednię, nie trzeba być do tego wielką wróżką. Dlatego tym bardziej trudno sobie wyobrazić, że inteligentna kobieta, dobrze radząca sobie w biznesie, czyli myśląca w miarę rozsądnie uwierzyła w takie brednie. A jednak Dominika potraktowała to bardzo poważnie. Wróżba ta miała miejsce jeszcze zanim poznała Arka i później wydawała się jego idealnym opisem. Dominika poznała Arka w jakimś ośrodku rekreacyjnym, zobaczyła go kiedy jechał na białym koniu, a ona była wtedy na spotkaniu biznesowym. Jej niedoszły małżonek od razu wpadł jej w oko i to z jego powodu postanowiła nadprogramowo zostać w tym ośrodku dzień dłużej. Dzięki temu nie tylko lepiej poznała Arka, ale także tego następnego dnia zobaczyła swojego partnera biznesowego w rozmowie z jej największym konkurentem i w efekcie nie zdecydowała się podpisać z nim umowy. Po jakimś czasie okazało się, że rezygnacja tej umowy uchroniła ją przed dużymi stratami finansowymi. Tak więc Dominika uznała, że przepowiednia się spełniła: Arek jechał na białym koniu, a do tego dzięki niemu uniknęła błędu. Jednak w dzień ślubu coś się jej odmieniło i inaczej spojrzała na to, co przepowiedziała jej wróżka. W końcu jej mężczyzna miał przyjechać w białym rumaku, a nie na. Natomiast kierowca samochodu (biały cadillac) wiozący ich do ślubu był w 'białym rumaku', a jej największym błędem miał być sformalizowany związek z Arkiem. Kiedy to sobie uświadomiła, stała przed drzwiami kościoła, dlatego postanowiła uciec. Warto dodać, że wtedy właściwie w ogóle nie znała Macieja, kierowcy. Chwilę z nim rozmawiała tylko podczas jazdy na sesję zdjęciową przed ślubem i potem do kościoła. To jednak nie przeszkodziło jej, by dla niego rzucić wszystko. Po tym incydencie zaczęła spotykać się z Maciejem i rzeczywiście zakochała się w nim z wzajemnością. Zdecydowała, że to on jest jej pisany i uznała, że teraz jest tego pewna. Tak więc wzięli ślub, zorganizowałam im wesele i tym razem Dominika już nie uciekła, tylko powiedziała „tak”.

Co z Arkiem działo się w tym czasie? Nie mam pojęcia. Ale widziałem go kiedyś w centrum handlowym jak szedł przytulony z innym mężczyzną, tak więc chyba znalazł swoją drugą połówkę.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

No prosze, jak nie wierze we wróżby to jednak ta miała coś w sobie. ;) Skoro pan młody okazał się odmiennej orientacji a pani młoda znalazła inną miłość. ;) Bardzo ciekawa historia ale najważniejsze, że wszystko skończyło się happy endem.